Na wyspie o byciu w reprezentacji marzy każdy z 20 tys. trenujących pięściarstwo mężczyzn poniżej 20. roku życia. Udaje się to nielicznym. Status społeczny medalowego boksera jest znacznie wyższy niż standardowego Kubańczyka – ma prawo do używanego samochodu, otrzymuje od państwa mieszkanie i dożywotnią pensję. Główną motywacją pięściarzy nie są jednak pieniądze. Wszyscy przeszli trudną szkołę, która wpoiła im nowe ideały i priorytety – kubańską szkołę boksu.
Już od ponad pół wieku Kuba taśmowo produkuje światowej klasy pięściarzy. To, że od 1960 r. Kubańczycy zdobyli 67 medali, z których ponad połowa jest złota, mówi samo za siebie. Chyba nikomu, kto trochę interesował się boksem, nie trzeba przedstawiać wielokrotnych medalistów olimpijskich, takich jak Félix Savón,Teofilo Stevenson czy Guillermo Rigondeaux. W historii igrzysk Kuba miała 34 medalistów, więcej niż jakikolwiek inny kraj. Każdy z nich zachwycał doskonałym przygotowaniem motorycznym, dopracowaną do perfekcji techniką walki i swoistą inteligencją ringową.
BOKS MOTYWACYJNO-FILOZOFICZNY
Na czym polega fenomen skuteczności kubańskich pięściarzy? Nie jest przypadkiem, że medalowy boom pokrywa się z momentem przejęcia władzy przez Fidela Castro, który właśnie na przełomie lat 60., na drodze przewrotu, obalił rządy Fulgencio Batisty i dokonał rewolucji także w kubańskim sporcie.
Nie znaczy to jednak, że boks w kulturze Kuby nie istniał i wcześniej. Pierwsze wzmianki o walkach pięściarzy pochodzą z 1909 r., a rok później nowojorski bokser chilijskiego pochodzenia założył pierwszą hawańską akademię boksu, w której szkolił adeptów walki na pięści. Wokół tych walk wyrósł silny rynek hazardu, ale i pojawiły się zamieszki na tle rasowym. Zróżnicowana etnicznie Kuba miała żyzny grunt pod wszelakie konflikty o charakterze kulturowym. Doszło nawet do tego, że dwukrotnie zakazano walk na kilka lat – aż w 1921 r. boks doczekał się swej prawnej akceptacji w postaci Narodowej Komisji Bokserskiej.
Przed nadejściem Fidela światową sławą cieszyli się tacy wirtuozi pięści, jak Eligio Sardinas, znany jako Kid Chocolate (Cuban Bon Bon), Benny Paret (Kid) czy Gerardo Gonzalez (Kid Gavilàn). Wszyscy zachwycali techniką, różnorodnością płynnych manewrów, mówiło się o nich nawet, że tańczyli na ringu… Boks obok baseballu był wtedy jednak sportem dla plebsu. Bogacze uprawiali raczej tenis, żeglarstwo lub jeździectwo.
Wszystko zmieniło się, kiedy w 1962 r. Fidel uznał, że zawodowego boksu, jako niezgodnego z ideą komunistycznego egalitaryzmu, należy zabronić. Postawił więc fachowców przed dylematem: opuścić ojczyznę i kontynuować karierę za granicą lub pozostać i dzielić się wiedzą i doświadczeniem z młodymi pięściarzami amatorskimi.
Większość wybrała pierwszą opcję. Zasilili kluby w Miami na Florydzie (kultowy Fifth Street Gym), część w Meksyku lub na innych karaibskich wyspach.
Castro jednak, jako były atleta i miłośnik sportu, kierował się dewizą: „Edukacja i sport filarami rewolucji”. Powołał więc nieistniejące wcześniej ministerstwo sportu, sprowadził ze Związku Radzieckiego specjalistów (m.in. Andreia Chervenko i Vasilię Romanova), którzy wcielali metody szkoleń rodem z ZSRR. Sport miał być prawem każdego, a więc – być bezpłatny. Boks zaś, jako obok baseballu główna domena Kubańczyków, stał się instrumentem rywalizacji ze światem kapitalistycznym (zwłaszcza znienawidzoną Ameryką) i kartą przetargową w komunistycznej propagandzie. Niektórzy twierdzą nawet, że kubański boks to nie tylko sport, ale cały system motywacyjno-filozoficzny. Podczas gdy głównym motywatorem do jego uprawiania w epoce przedfidelowskiej były sława i pieniądze, tu przedstawiało się w opozycji cele wyższe, szlachetniejsze: ojczyznę i dumę.
CZARNY KSIĄŻĘ
Wielkich pięściarzy traktuje się w mowie propagandowej jak bohaterów, rewolucjonistów i żołnierzy na polu bitwy. „My, Kubańczycy, wszyscy jesteśmy bokserami. To nasza spuścizna” – twierdzi Savón, trzykrotny mistrz olimpijski i guru dzisiejszych pięściarzy. Sam odmówił propozycji płatnej walki z Mikiem Tysonem, podobnie jak jego poprzednik, Stevenson, nie zgodził się walczyć z Muhammadem Ali. Twierdził, że milion dolarów, jaki mu wtedy proponowano, w gruncie rzeczy niewiele znaczy wobec miłości ośmiu milionów Kubańczyków, którą zapewniała mu wierność zasadom Fidela…
Pensja boksera z reprezentacji sięga nawet 300 USD miesięcznie, co na warunki kubańskie jest kwotą horrendalną. Jeśli nie ma się na koncie znaczących sukcesów, zarabia się zaledwie 20 dolarów. Bokserskim amatorem można zgodnie z przepisami AIBA być tylko do 34. roku życia. Sportowcy po przekroczeniu tego wieku nie zostają jednak bez niczego, państwo trzyma dla nich kierownicze posady w zarządach klubów sportowych. Niekiedy dostają też pracę trenerów i zostają mentorami dla pięściarzy młodszego pokolenia.
Jedną z takich postaci jest Nardo Mestre Flores, olimpijczyk, który przez 9 lat był w składzie Cuban National Boxing Team i ma na liczniku 398 walk. Karierę zaczął w wieku 18 lat w wadze muszej (48 kg) i z powodu problemów ze wzrokiem skończył ją znacznie wcześniej, niż się spodziewał. Gdy zawiesił rękawice na kołku, nie spoczął jednak na laurach. Do dziś szkoli przyszłych mistrzów w Gimnasio de Boxeo Rafael Trejo, najstarszej szkole boksu w Hawanie. Z dumą pokazuje mi swoje zdjęcie w francuskim czasopiśmie z lat 90., w którym jego osobie poświęcono całe cztery strony. Nazywa się go tam Czarnym Księciem Ringu.
– Dziś, co mi pozostało? Wzrok już nie ten, forma nie taka. – Klepie się poczciwie po zaokrąglonym brzuchu… – Ale cały czas szkolę najlepszych. Idrisa Elbę znasz? – pokazuje zdjęcie w telefonie. Okazuje się, że nawet znany aktor, kilkukrotny zdobywca Złotych Globów, który postanowił oszlifować swoje umiejętności w dziedzinie kick-boxingu, obrał sobie Floresa na mentora.
DOTKNĄĆ I NIE DAĆ SIĘ DOTKNĄĆ
Trenerzy zajmują się także rekrutacją przyszłych mistrzów, dlatego dużo czasu spędzają w terenie. Jeżdżą po prowincjonalnych szkołach, przyglądają się dzieciom i wypatrują potencjalnych talentów. Jeśli tylko młodzieniec ma dość długie ręce, smukłe nogi, skoordynowane ruchy, wykazuje chęć i motywację, przekonuje się jego rodziców do oddania go pod opiekę coacha. Po osiągnięciu obopólnej zgody trener staje się jakby członkiem rodziny chłopca, dba nie tylko o jego regularne treningi, ale też czuwa nad odpowiednią edukacją i ogólnym rozwojem.
Rene Pedroso, towarzysz po fachu Floresa, który zajmuje się najmłodszymi w stołecznym gimnazjum Trejo, twierdzi:
– My przede wszystkim przygotowujemy dzieci, by stały się częścią społeczeństwa. Nie dla rodziców je szkolimy, ale właśnie dla dobra społeczeństwa kubańskiego.
Chłopcy, którzy rozpoczynają przygodę z pięściarstwem, mają najczęściej po 6–8 lat i w momencie podjęcia sportowej decyzji angażują się na 6 dni ciężkiej pracy tygodniowo.
„Dobra obrona zabija strach” – brzmi ulubione powiedzenie trenerów. Pierwszy rok nauki poświęca się więc niemal wyłącznie na opanowanie licznych technik obronnych. Dzieciaki, które ćwiczą pod musztrą Pedroso, często bardziej przypominają nowoczesnych performerów, powtarzających jakąś wyszukaną choreografię, niż szykujących się do batalii mężczyzn. Starsi podopieczni twierdzą nawet, że boks zawsze jest trochę jak taniec, w którym chodzi przede wszystkim o to, żeby dotknąć i nie dać się dotknąć…
Miałam okazję dłużej przyjrzeć się, jak Flores przygotowuje do walki trzech rosłych osiłków, którzy na swoim koncie już mają niemałe sukcesy. Główną gwiazdą był jednak Noel Hernandez, mistrz w World Cadet Boxing Championship w kategorii wagi półciężkiej z 2005 r. – podczas sparingów pokazał, na co go stać: dosłownie rozłożył swoich kolegów na łopatki. Jego idolem jest Félix Savón. To plakaty z jegopodobizną zdobią ściany domu boksera a on sam ma nadzieję, że zupełnie jak Savón – niejednokrotnie zdobędzie kiedyś medal na igrzyskach olimpijskich.
Na gazetce wisi też zdjęcie Héctora Vinenta, obecnego managera i trenera w szkole Trejo, dwukrotnego złotego medalisty w Atlancie (1996 r.) i Barcelonie (1992 r.).
Sprzęt, z którego korzystają chłopcy w gimnazjum, lata swojej świetności ma dawno za sobą. Placówka nie ma funduszy na nowy, brakuje nawet gongu, zastępowanego przez zwyczajny gwizdek. Młodym adeptom pięściarskiej sztuki to jednak wcale nie przeszkadza. Przychodzą często, nawet trzy razy dziennie, by pod okiem zaufanego instruktora szlifować swoje umiejętności. Ich głównym celem jest La Finca, słynny klub, z którego pochodzą najwięksi – to tam trenowali Savón i Stevenson.
Niektórzy twierdzą, że kubański boks się zmieni, że Raùl Castro, brat Fidela i jego sukcesor, jest bardziej liberalny – już zezwolił sportowcom na podpisywanie profesjonalnych kontraktów i udzielił kobietom prawa boksowania. Po ponad sześciu dekadach odnowiły się relacje Stanów Zjednoczonych i Kuby, a w obu krajach otwarto placówki dyplomatyczne.
Idea kubańskiego boksu dotychczas opierała się na totalnej izolacji, spartańskich warunkach i absolutnej koncentracji na sporcie jako służbie rewolucji. Jemu był podporządkowany cykl dnia: treningi, dieta, otoczenie, sen. Istnieje ryzyko, że gdy sportowcy spróbują łatwiejszego życia, zmienią zupełnie podejście.
Czy rozluźnienie sportowej polityki rzeczywiście osłabi kubańską reprezentację – czas pokaże. Jednak miłośnicy boksu już zacierają ręce na myśl, że będą mogli podziwiać pięściarzy z tej wyspy jak wulkan gorącej znacznie częściej niż dotychczas…
Artykuł został opublikowany w Poznaj Świat 09/2017