La Palma znajduje się na północnym zachodzie archipelagu wysp Kanaryjskich i przybrała swoisty kształt serca – niektórzy twierdzą, że nieprzypadkowo. Nazywa się ją wszak La Isla Bonita czy Wyspą na Niebie. Jest ona jedną z najwyższych (2426 m n.p.m) na świecie, w swoim archipelagu najmłodszą i najbardziej zróżnicowaną (pod względem klimatu, ukształtowania terenu i roślinności) a jej zachodnie wybrzeża w erze prekolumbijskiej wyznaczały południk zero. Jest to wysepka o zaledwie 28 km szerokości, 50 km długości – a kryje w sobie na północy gęste i wilgotne trzeciorzędowe lasy laurowe, na południu suche pola ziemi wulkanicznej i kilometrowe języki skamieniałej lawy, a w centrum – imponujący, porośnięty sosnami kanaryjskimi krater o średnicy 9km.
To właśnie od niego, krateru Caldeira de la Taburiente, postanowiłam zacząć zdobywanie La Palmy. Jednym z najlepszych ku temu sposobów, jest przetarcie jednego z licznych trekkingowych szlaków. Obrałam ten 16-kilometrowy, startujący przy miradorze Los Brecitos, biegnący w dół przez La Playa de Interior, wąwóz las Augustias, finiszujący przy prekambryjskim kompleksie z ułożonej warstwami lawy.
Trasa zaczyna się od zapierającego dech w piersiach widoku na Los Agujeritos. Jest to grupa szczytów przypominająca w swym kształcie zęby piły. U jej podnóży widać jeszcze ślady dawnego gospodarowania rolników, po których pozostały resztki tytoniowych tarasów uprawnych.
Zaraz potem, podążając Wąwozem Ogromnych Kamieni, stanowiącym wysuszone koryto rzeczne, można zaobserwować efekty erozji, jakich doznał krater. Procesy te trwają nadal i stale powodują osunięcia w kalderze. Miejsce pełne jest imponujących rozmiarów głazów i kamieni, które zadziwiają także roślinnością jaka je obrasta.
Wędrując kilka kilometrów tą trasą, dotrzemy do punktu widokowego Tagasate, skąd rozpościera się rozległy widok na kalderę.
Następnie w Bombas de Agua zjadam kanapkowy piknik i omywam stopy w potoku. Wdrapuję się potem do Playa de Interior, gdzie można (jeśli tylko postara się wcześniej o stosowne pozwolenie) rozbić namiot i zrobić dłuższą przerwę w eksplorowaniu wulkanu. Tu znajduje się też punkt informacyjny, medyczny i wystawa o florze i faunie obecnej w parku.
Dalej, stromym zboczem wąwozu Almendro Amargo (strefa El Reventon) ścieżka obniża się gwałtownie. Pojawiają się gigantyczne kaktusy wciśnięte między wulkaniczne skały i kwitnące o tej porze roku migdałowce. Między szczytami wyziera też monolit Roque Idafe, który podobno starożytni Guanczowie (rdzenni mieszkańcy La Palmy, zwanej wówczas Benahoare) uważali za oś ziemi. Był on dla nich obiektem kultu a jego upadek miał oznaczac ich własną zagładę. Jak sie okazało, Idafe stoi niewzruszony od ponad 4000 lat, Guanczowie zaś znikneli podczas hiszpańskiej ekspansji w XIV w.
Polecam zboczyć na moment z wąwozu Almendro Amargo, zstępując na krzyżujący się z nim El Limonero (Rivaceras). Po około 10ciu minutach marszu zauważyć tam można zmieniający się (pod wpływem zawartości żelaza) kolor wody. Nabrał on odcień intensywnie rdzawy. Kulminantą zdziwienia była dla mnie barwna Cascada de Colores, gdzie żelazny pomarańcz kontrastuje z jaskrawo-zielonym mchem, zabarwiającym wodę na ten sam kolor.
Końcowe pięć kilometrów biegnie wzdłuż wąwozu Los Augustias (Wąwóz Śmiertelnych Strachów). Lasy sosnowe zanikają powoli na rzecz zarośli. Spotkać tu można jeszcze wyrzeźbione przez lawę i wodę przejścia i groty, przypominające pozbawiony barw Kanion Colorado. Stworzyła je tzw pillow lava, która sama będąc gorąca wypływając spod zimnego oceanu, w zderzeniu z woda o niskiej temperaturze, natychmiast zastygała tworząc mięciutkie poduszeczki. Gdzieniegdzie wyraźnie zobaczyć można piętrzące się różnego typu lawy, tworzące wielobarwne warstwy.
Wnętrze wulkanu to miejsce niezwykłe i tak różnorodne jak i cała La Palma. Jego odkrywanie uwieńczyć trzeba koniecznie warstwową jak lawa z Taburiente, serwowaną tylko tutaj, kawą zwaną barraquito 😉