Little Himalaya – trekkingowa relacja z Kalaw

Kalaw to spokojne, leżące na wysokości 1230 m n p m, górskie miasteczko, położone w centralnej Birmie, które od kilku lat jest najpopularniejszą bazą wypadową dla sympatyków trekkingu w kierunku Inle Lake. Dlatego tez nazywa się je często „Little Himalaya”. Agencje trekkingowe są tu liczniejsze niż hotele, dosłownie na każdym rogu możemy być pewni, że spotkamy jedną z nich.

Wyprawy dwu czy trzydniowe są świetną okazją, by poznać codzienne życie mieszkańców tych górskich terenów Mjanmy. My decydujemy się na dwudniową wędrowkę z Eagle Trekking. W biurze wita nas Alex, właściciel firmy organizującej wyprawy od 1990 r. Dajemy mu do zrozumienia, że bardziej interesuje nas codzienne życie ludzi z grup etnicznych Palaung i Da Nu. Widoki stawiamy na drugim miejscu. Alex zatem zamiast typowego treku do jeziora Inle proponuje nam dwudniową przeprawę na południe, poprzez wioski tj Tar Yaw, Hin Kha Gone zamieszkałe przez Palaung czy Myint Sair Gone, Taung lar, Sha pin zamieszkałe przez ludność Da Nu i PaOh.

Kalaw

Wyruszamy o 8h. Już po 30 minutach kończy się miasto a zaczyna piękna, malownicza panorama. Życie płynie wolno, wioski zdają się być senne, nigdzie nie widać pośpiechu. Ludzie wysiadują na schodach przed domem albo siedzą w środku, wychylając się tylko na nasz widok z propozycją gorącej, zielonej herbaty. Udziela nam się ten klimat i nasz marsz takze staje się niespieszny. Mijamy stada pasących się bawołów, farmerów pracujących na polach ryżowych, czy płaskie placki suszących się liści herbacianych. Ludzie zapraszają nas do siebie. Pokazują zbiory pomarańczy, herbaty, w jednej z chat dostajemy nawet w prezencie imponującej wielkości ogórka.

Kalaw

Kalaw
Z całego tego błogiego marszu wyrywają nas hałasy zdominowane przez dziecięcy śmiech. To znak, że we wsi, którą akurat mijamy, znajduje się szkoła, do której natychmiast postanawiamy zawitać. Jest akurat przerwa, więc dzieciaki tańczą, biegają, bawią się i oblewają nawzajem wodą. Szybko stajemy się dla nich główną atrakcją. Zaczyna się wspólne pozowanie do zdjęć, najczęściej z dwoma sterczącymi w górę palcami, na znak peace, który podejrzały gdzieś w telewizji, od gwiazd birmańskiego szołbiznesu. Nauczycielka zaraz potem smaruje nasze spalone już słońcem twarze kanaką, skuteczniejszą niż jakikolwiek krem z filtrem.

taryaw

Kalaw

Maszerujemy przez Ywa Thit i Top Mt pozdrawiani przez miejscowych. W Hin Kha Gone, na 1470 m n p m, trafiamy na monastyr, w którym też panuje spore zamieszanie. Okazuje się, że właśnie przywieziono drewno, mnisi więc – szczególnie ci najmłodsi – zabierają się za jego ćwiartowanie.

Kalaw

Kalaw

Kalaw

Jednym z punktów zbornych na tym terenie jest górski kolejowy dworzec. W związku z tym, że pociąg właśnie przejechał, tory stają się dla pieszych po prostu drogą. My także, podobnie jak na starych westernach, wskakujemy na trakt i maszerujemy nim do Myint Dide, gdzie znajduje się ten słynny dworzec, który w rzeczywistości jest jedną niewielką platformą pełną handlarzy i przekupek.

Kalaw

Kalaw

Kalaw

Na noc zatrzymujemy się u rodziny Danu. Nasze lokum to prosta, drewniana chata na palach z dużą izbą, w której przygotowano nam już materace. Poza nią są jeszcze dwa mniejsze pomieszczenia, gdzie śpią gospodarze oraz kuchnia, gdzie palą się paleniska a pani domu pełną parą szykuje kolację.

Po podwórku biegają kurczaki i gęsi, za domem stoją 2 blaszane beczki z deszczówką, zasłonięte jedynie skrawkiem parawanu ze starej plandeki, które będą nam służyć za prysznic. Oczywiście komary atakują jak oszalałe, ale my po 25 kilometrach marszu przez chaszcze pełne insektów, czujemy się tu jak w pięciogwazdkowym hotelu.

Kalaw

Kalaw

W izbie znajduje się też gitara. Po sowitej uczcie zaczyna się więc wspólne muzykowanie z mieszkańcami. Instrument należy do młodszego syna właścicieli, który razem z Tomkiem zaczyna koncert. Śpiewamy rzewne mjanmarskie piosenki przeplatając je światowymi przebojami. Jest taniec Gangam Style i leje się miejscowe piwo.

Kalaw

Nazajutrz rano ruszamy dalej. Podobnie jak dzień wcześniej mijamy zaspane wioski, bawole stada a mieszkańcy tak samo zapraszają na herbatę, pokazując dumnie posiadłości i uprawy. Po drodze wstępujemy też do groty Myint Ma Htit , składającej się z kilku pomieszczeń i tuneli, wypełnionych różnej wielkości posążkami stojącego buddy. Jest to miejsce pielgrzymek dla ludzi z okolic Kalaw.

Kalaw

Kalaw

Kalaw

Kalaw

po godzinie 16h wracamy do Kalaw, gdzie czeka już na nas taksówka, która zawiezie nas do Inle Lake.

Jeśli tylko planujecie wyjazd w centralne regiony Birmy, naprawdę warto przemierzyć te „Małe Himalaje” i poznać życie ich mieszkańców od środka…

Dodaj komentarz