Od kilku tygodni kompetnie zagubiam się w necie, przewodnikach i informacjach od znajomych, jak też się w Birmie najlepiej przemieszczać, gdzie spać, co bardziej warto odwiedzić a co raczej lepiej pominąć. Przeraża mnie trochę ta rozbieżność informacji, które dostaję. Jedni twierdzą, że lepiej skorzystać z usług przewodników, inni, że należy szerokim łukiem ich omijać, bo stanowią część dawnej wojskowej władzy a ja sama z nich korzystając, wspierałabym po prostu autorytarną juntę.
Wiem, że wszystko zmienia się tam bardzo szybko – nie tylko stan dróg i mostów po długim okresie deszczowym (który właśnie się kończy), ale i ustawy, wprowadzane przez całkiem nowy, demokratyczny rząd, które być może dziś dają nam, przybyszom z zagranicy większe pole do przemierzania 🙂 Ja, prawdę mówiąc, bardzo na to liczę. Póki co, wyrysowałam tylko wstępny plan, obejmujący oczywiście złote pagody, Inle lake, no i ludzi. Bardzo liczę, że zobaczymy, jak żyją.
Nie mogę uwierzyć, że wyruszamy już jutro i dokładnie za 2 dni będziemy w Mandalay, na północy kraju. Nie za długo jednak zabawimy w tym dużym mieście. Postanowiliśmy jak najszybciej (najlepiej nazajutrz) przedostać się do Mrauk U, gdzie pobłądzimy po drugim po Bagan – a znacznie mniej turystycznym – kompleksie buddyjskich świątyń. W tym regionie (Chin State) żyje też cała masa plemion, z którymi podobno pomieszkać nie mamy jednak prawa. Nawet nie wiecie, jak wieeeelką mam nadzieję, że zakaz ten dziś jest już nieaktualny…
No a potem? Zobaczymy…