Blog Kiedy nic nie muszę powstał pod koniec 2016 roku. Stworzyłam go z chęci i potrzeby zebrania do kupy tego, co dzieje się u nas podczas naszych wypraw, ale też pomiędzy nimi. Moja strona ze zdjęciami z odległych zakątków świata nadal istnieje i ma się świetnie. Stale istnieje także projekt „Into the Tribes” (magdazelewska.com).
Na tym blogu natomiast chciałabym wrzucać luźne zdjęcia i obserwacje – niekoniecznie te podróżnicze (choć wyprawy jako moja wielka pasja będą z pewnością zajmować znaczną część zagrody) – ale też z sesji fotograficznych w studiu, gorące relacje z warsztatów AfterCake’a czy z przygotowań do kolejnych globtroterskich przygód. Będę tu po prostu pisać o tym wszystkim co robię, kiedy tak naprawdę nie muszę nic…
Fotograf, podróżniczka, z wykszałcenia grafik ale i polonistka.
Jeszcze całkiem niedawno pracowałam w dużej korporacji i wykonywałam setki makiet z ogromnymi pizzami i coca colą. Dni spędzałam w klimatyzowanym open spejsie odliczając na palcach dni urlopowe, składałam o nie podanie a potem liczyłam, ile ich mi zostało do następnej wyprawy. Jedna myśl codziennie tkwiła mi i burclowała w głowie od samego momentu przekroczenia progu firmy: „KIEDY STĄD WYJDĘ!?”. Zdałam sobie sprawę, że naprawdę żyję tylko wtedy, kiedy mnie tam nie ma a najpełniej podczas podróżniczych przerywników. Zaledwie kilka miesięcy temu zdecydowałam się odejść z pracy, wyzwolić się od tej negatywnej mantry i wreszcie robić coś po swojemu.
Przy tym blogu pomagaja mi :
Inżynier telekomunikacji, podróżnik, muzyk, gitarzysta i kompozytor.
Czasami trudno jest przypisać mu jedną tylko rolę. Niesposob i mnie znaleźć prostą odpowiedź na pytanie „kim tak właściwie jest Tomek?”. Sam twierdzi, że jeśli powie się o nim „inżynier”, to jakby mówiło się o jego cieniu, natomiast łatka „muzyk” opisuje jego formę, pozbawioną cienia… tylko gdzie jeszcze dodać podróżniczą pasję?
Ja mogę powiedzieć, że Tomek to przede wszystkim myślacz, czyli ktoś, kto myśli, wymyśla i kombinuje (podobno nawet, gdy śpi). A jak już wymyśli, popycha i motywuje, by do tego, co wymyślił, jak najszybciej dotrzeć. Nie znosi nudy, ale też szybko się denerwuje i większe zawirowania znosi trochę gorzej. Dzieli życie między rozlicznymi pasjami, MYŚLENIEM i pracą, którą co dzień rzetelnie wykonuje. I naprawdę świetnie mu to wychodzi. Zwłaszcza, że dochodzi konieczność znoszenia moich wybryków, bo wszak dzieli je wiernie ze mną

MIAU! MIAU! MIAU! Nie ma miski? No to ciao!!!
Korek to pomocnik mentalny. Paszczę i ogromne, lazurowe oczy pokazuje wyłącznie wygłodniałym wzrokiem i tylko przed posiłkiem. Resztę dnia oglądamy go od tyłu albo wcale. Korek też nie lubił siedzieć w domu, więc zainspirowany odejściem z pracy swojej właścicielki, rzucił to i od kilku miesięcy większość czasu spędza na naszym paryskim podwórku.