Mentawai, czyli szamani, duchy i tatuaże

Dobiega północ. Aman Souromut, wiekowy  acz niewielki mężczyzna nabija trzynastą już tego wieczoru lufkę tytoniem, kaszlając przy tym sowicie. Wyjmuje z przymocowanego u pasa woreczka kępkę suchych liści i z namaszczeniem liże brzeg bibułki, by na ślinę zamknąć tytoniowa tutkę. Soromut ma twarz mędrca i śmiejące się oczy. Wąskie biodra przepasa mu szara spódniczka, która oprócz torebki z zestawem papierosowym i kilku wisiorków stanowi jedyny element jego garderoby. Soromut nie jest jednak nagi. Całe jego ciało przyozdabiają przepiękne, przypominające biżuterię, tatuaże. Czarne punkty widoczne są nawet na twarzy i szyi – całkiem sprytnie udają na nim koralowe paciorki.

Mniej więcej tak wyglądają moje zapiski z pierwszego wieczoru spędzonego w Rorogod, w domu szamana Souromut. Przyglądałam mu się wtedy szczególnie uważnie, nie zdając sobie zupełnie sprawy, że w wioskach Mentawai spotkam jeszcze naprawdę bardzo wiele osób takich jak on. Potem dowiedziałam się nawet, że ponad połowa mężczyzn tej społeczności pełni funkcję sikerei, co w języku Mentawai oznacza właśnie „szamana”. Dlaczego?

Mentawajowie, jako najbardziej uduchowione z azjatyckich plemion, nad wyraz ciekawie interpretują naturę – lasy deszczowe i żyjące w nich zwierzęta. Twierdzą, że wszystko (drzewa, ptaki, skały, a nawet woda) posiada duszę i żyje ze sobą w harmonii, która zaburzona zostaje za każdym razem, kiedy człowiek  ingeruje w ich istnienie. Ratunkiem dla wszechobecnego ładu są właśnie sikerei, którzy jako jedyni potrafią za pomocą specjalnych rytuałów przebłagać, kogo trzeba, by przywrócić wszechmocnej naturze równowagę.

O tym wlaśnie poczytacie trochę w najnowszym numerze Podróży (01/2017, strony 4-7). Mam nadzieję, że Was zainteresuje 🙂

Mentawai

Mentawai

Mentawai

Dodaj komentarz